Turyści-doczepki. Jak sobie radzić z niechcianą publicznością?

Z problemem towarzyszących grupie nadmiarowych i niezapraszanych turystów zetknął się chyba każdy zawodowo oprowadzający przewodnik. A jeżeli nie – na pewno takiego zjawiska doświadczy, bo w ostatnich latach problem przyłączających się do oprowadzanych grup obcych turystów wyraźnie przybiera na sile.

Jakie jest podłoże tego zjawiska? Czy zawsze takich obcych turystów należy przeganiać? Kiedy stanowczo reagować? Temat do łatwych nie należy, tak zwani doczepkowi turyści często wykazują się nieprzewidywalnym zachowaniem, a każdy przewodnik działa według własnych, indywidualnych granic wyrozumiałości i cierpliwości.

W tym wpisie podzielimy się naszymi doświadczeniami dotyczącymi tego zaskakująco złożonego tematu.

Skąd się biorą turystyczne doczepki?

Kogo określamy niezbyt przychylnym (ale jednak zasłużonym) mianem turystycznych doczepek? To obce osoby, które korzystając z okazji i poczucia anonimowości dołączają się, oczywiście bez pytania o zgodę, do oprowadzanych przez przewodników zorganizowanych grup turystycznych. Nie raz i nie dwa oprowadzana przez nas trzydziestoosobowa grupa dwukrotnie zwiększała swoją liczebność. Cud? Paranormalne zjawisko? Nie… to po prostu napływ niezapraszanych słuchaczy.

Skąd biorą się takie osoby? Zewsząd, Gdańsk jest jednym z najpopularniejszych polskich miast turystycznych i o każdej porze roku indywidualnych turystów w nadmotławskim mieście nie brakuje. I warto dodać – zazwyczaj do takiego zwiedzania kompletnie nieprzygotowanych, bez planu i sensownej koncepcji wykorzystania czasu. Tak jakby sama decyzja o przyjeździe miała uczynić pobyt ciekawym i interesującym. Turystyka w poznawczym wydaniu tak jednak nie działa.

Z takiego punktu wyjścia do impulsywnej decyzji dołączenia do dobrze i ciekawie oprowadzanej grupy jest już bardzo blisko. Wspomniane poczucie anonimowości z pewnością dodaje odwagi do niezamawianej inicjatywy. Psychologiczne podłoże takich zachowań jest oczywiście znacznie głębsze i zostało gruntownie opisane jako syndrom FOMO (Fear of Missing Out), czyli strach przed utratą ciekawej okazji. Taką okazję stanowi zauważona praca turystycznego przewodnika. Na głębsze podłoże wskazują nasze obserwacje i doświadczenia, na przykład do oprowadzanych przez nas polskich grup potrafią na dłuższy czas dołączyć obcokrajowcy, oczywiście z zerową znajomością naszego pięknego i trudnego przy tym języka 🙂

Turyści-doczepki. Kiedy odpuścić?

Obecność niezapraszanych słuchaczy może drażnić i irytować. Po pierwsze – tacy turyści darmowo korzystają z niezamówionej przez siebie usługi, po drugie – zwiększona liczebność grupy często zmniejsza jakość przewodnickiej pracy i najważniejsze po trzecie – miażdżąca większość niezapraszanych słuchaczy (ponad 99%) nie potrafi okazać kultury na elementarnym poziomie. Na takie słowa i zwroty jak „dzień dobry”, „dziękuję” i „do widzenia” nie ma zazwyczaj szans.

Obecność niezapraszanej widowni nie zawsze jednak powinna skutkować natychmiastową reakcją przewodnika. Znaczna część obcych słuchaczy faktycznie w niczym nie przeszkadza i z bezpiecznego dystansu korzysta z wiedzy przewodnika i donośności jego głosu. W takiej sytuacji przewodnicka interwencja i próba przegonienia „turystów na gapę” może przynieść więcej szkody niż pożytku. Na przykład zakłócenie wypracowanego przy grupie rytmu oprowadzania, również zburzenie dobrej atmosfery, której budowa do łatwych zadań przecież nie należy. Do tego dochodzi też inna podstawowa kwestia – tacy turyści mają prawo stać na ulicy czy w muzealnej przestrzeni i oprowadzającemu grupę przewodnikowi nic do tego.

Zatem nasza rada – póki obcy turyści nie przeszkadzają i jest ich niezbyt wielu – wtedy interwencję po prostu odpuścić. Gra nie warta świeczki. Takie interakcje można natomiast w pewien sposób ograniczyć. Doczepkowi turyści często szukają kontaktu wzrokowego z przewodnikiem i związanego z tym przyzwolenia na dalsze uczestnictwo. Takiego kontaktu nie dawać, można też oprowadzaną grupę odpowiednio przesunąć i odizolować od niechcianej publiczności.

Wedle popularnego w branży przekonania niezłym rozwiązaniem może być użycie zestawów słuchawkowych tour-guide, które faktycznie mocno ograniczają możliwości zewnętrznych słuchaczy. Niektórzy z nich jednak i w takiej sytuacji potrafią sobie poradzić i ciasną obręczą otoczyć przewodnika…

Turyści-doczepki. Kiedy reagować?

Niezapraszanych turystów warto jednak dyskretnie obserwować, pilnować przyrostu zachowań z ich strony, zwłaszcza gdy takie osoby ruszają w wytrwały pościg za oprowadzaną grupą. I gdy dodatkowych słuchaczy robi się po prostu zbyt wielu, co może obniżyć komfort oprowadzania i jakość przewodnickiej usługi.

W przypadku oprowadzania grup szkolnych czy wycieczek firmowych – przyzwolenie na dodatkową publiczność musi być mocno zredukowane.

Zachowania takich turystów trzeba monitorować, a wobec podjęcia próby wejścia we wnętrze grupy, a już na pewno przy zadawaniu przez takich turystów pytań – temat trzeba kulturalnie, ale stanowczo i zdecydowanie uciąć. Obcych turystów należy grzecznie wyprosić i życzyć im przyjemnego, lecz samodzielnego dalszego zwiedzania. Temat do łatwych nie należy, zwrócenie takim turystom uwagi skutkuje niekiedy szokująca erupcją chamstwa i agresji.. W niektórych obiektach można o pomoc poprosić ochronę.

Skąd takie ostre postawienie sprawy? Wielu nieproszonych gości potrafi niepostrzeżenie przesuwać i następnie łamać pewne wydawałoby się nieprzekraczalne granice. O jakich zrachowaniach mowa? Na przykład wspomniane już wpychanie się w środek oprowadzanej grupy, czy też zadawanie kłopotliwych i złośliwych często pytań, Inaczej mówiąc – obcy zaczynają się panoszyć.

Nie raz i nie dwa widzieliśmy obcych dorosłych turystów wpychających się w grupy oprowadzanych przez nas dzieci. Takie sytuacje trzeba dusić w zarodku, dobro oprowadzanej grupy jest ważniejsze od ogólnej atmosfery i samopoczucia turystycznych natrętów.
Obcy turyści chętnie też nagrywają i filmują pracującego przewodnika, oczywiście bez pytania o zgodę. Przewodnicka reakcja jest w takich sytuacjach absolutnie konieczna.

I kolejna kwestia – jako przewodnicy nie wiemy, czy mamy do czynienia z łowcami wycieczkowych okazji, czy szukającymi zarobku kieszonkowcami.

Na pewno potrzebna jest cierpliwość, umiejętność obserwacji, oceny sytuacji i w razie potrzeby – stanowczej reakcji.

Podsumowując – zawodowi przewodnicy bardzo niechętnie widzą takie doczepkowe inicjatywy. Z oczywistych przyczyn – doczepkowi turyści korzystają z usługi, za którą nie zapłacili i która im się po prostu nie należy. Nie o pieniądze jednak się rozchodzi, najbardziej irytuje brak szacunku i kultury okazywany przez takie osoby.

Doczepkowi turyści – kilka słów na koniec

W tej części kilka informacji dla turystów, którzy bez pytania dołączają się do oprowadzanych przez przewodników grup turystycznych.

Wcale nie jesteście anonimowi. Zawodowy przewodnik doskonale orientuje się w sytuacji i potrafi turystyczny desant z oprowadzanej grupy skutecznie wyłowić.

Rozumiemy atrakcyjność takich sytuacji, wielką pokusę dołączenia do oprowadzanej grupy, pamiętajcie jednak – taka usługa nie została przez was zamówiona i się wam po prostu nie należy.

Jeżeli jednak z przewodnickiej okazji korzystacie – warto chociaż na chwilę wyjść z bańki komfortu i wygody – słowo „dziękuję” do takich sytuacji bardzo pasuje.

Turystów zainteresowanych zwiedzaniem z przewodnikiem zachęcamy do spacerów w nurcie Free Walking Tour (https://freewalkingtour.com/pl/gdansk/), można również zamówić indywidualnego przewodnika w lokalnym oddziale PTTK.