Muzealna placówka działa w budynku dawnego Dworca Morskiego, który dla wielu Polaków był ostatnim widzianym i zapamiętanym skrawkiem ojczystej ziemi. Dla kolejnych, po wieloletniej rozłące z krajem pochodzenia, pierwszym miejscem powitania z Ojczyzną.
Ileż wylało się tutaj łez wzruszenia, ileż odbyło się łamiących serce pożegnań i powitań…
Muzeum Emigracji w Gdyni
Budynek dworca Morskiego powstał według najlepszych wzorów modernistycznej architektury, jego uroczyste otwarcie odbyło się w grudniu 1933 roku. Od tej pory w nowoczesnym obiekcie w wygodnych warunkach obsługiwano polski ruch emigracyjny.
W pobliżu Dworca Morskiego cumowały nowoczesne polskie transatlantyki „Batory” i ’„Piłsudski”, z tego też miejsca w nieznane meandry życia wyruszyły znane i wybitnie zasłużone postacie – między innymi Zbigniew Brzeziński oraz Witold Gombrowicz.
Wycofanie transatlantyku „Stefan Batory” zamknęło pasażerskie wykorzystanie Dworca Morskiego, co nastąpiło pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Od ponad dziesięciu lat w pieczołowicie wyremontowanym budynku działa opisywane Muzeum Emigracji.
Zwiedzanie Muzeum Emigracji
Zwiedzanie tej muzealnej placówki otwiera przestrzeń ważnych pytań i refleksji. Czym jest emigracja? Skąd konieczność zerwania z wcześniejszym życiem i z dala od Ojczyzny rozpoczęcia wszystkiego od nowa?
Wystawa opowiada o emigracyjnych perypetiach Polaków z naciskiem na okres ostatnich dwustu lat. Zatem emigracja polityczna po nieudanych powstaniach i następnie masowe wyjazdy jako ucieczka przed przerażającą biedą i brakiem perspektyw. I ponownie przemieszczenia jako skutek wojen i społecznie nieprzyjaznych przemian politycznych.
Zwiedzającym towarzyszy znakomicie dobrana oprawa dźwiękowa. W trakcie zwiedzania zobaczyć między innymi można maszynę parową, wnętrza galicyjskiej chaty, amerykański wagon kolejowy oraz…największą makietę statku pasażerskiego na świecie!
Zwiedzanie Muzeum Emigracji przypomina też o znaczeniu tego co tu i teraz, zatem tego co mamy na dosłowne wyciągniecie ręki, a czego zbyt często nie doceniamy…